Grupy Kopernika

Raport grupy Kopernika nr 5
Wspólnota interesów wystawiona na próbę
Stosunki polsko-niemieckie po wojnie w Iraku i przed przystąpieniem Polski do EU


Zdecydowany sukces referendum poświęconego wejściu Polski do EU i wzajemne zapewnienia o trwałej przyjaźni między Polską a Niemcami i wspólnocie interesów, a także wszelkie próby przezwyciężenia nieporozumień i różnic zdań w ramach trójkąta weimarskiego, które powstały w ostatnich miesiącach, nie mogą uchronić przed wnioskiem, że w ocenie wojny w Iraku jak i ocenie stanu stosunków transatlantyckich powstała między Polską w Niemcami nader poważna rozbieżność. Ta rozbieżność, która w każdej chwili może o sobie ponownie dać znać, może mieć negatywny wpływ na wzajemne stosunki, jeśli nie podjęty zostanie istotny wysiłek dokonania bilansu powstałej sytuacji, dokładniejszego określenia różnicy stanowisk i wyjaśnienia powstałych w ostatnim okresie nieporozumień.

Kryzys iracki – katalizatorem rozbieżności

Niemiecki i polski rząd przyjęły wobec kryzysu irackiego i wynikłej stąd wojny prowadzonej przez aliantów z wiodącą rolą USA rozbieżne stanowiska.  Rząd Federalny zajął już w dość wczesnej fazie kryzysu negatywne stanowisko wobec możliwości wojny określanej jako prewencyjna. Polski rząd natomiast  poparł USA najpierw w sensie politycznym a następnie militarnym m.in. wysyłając 200 osobowy elitarny oddział. Oficjalne linie obu rządów znalazły szerokie poparcie rządów, podczas gdy większość ludności wypowiadała się przeciw wojnie. Postawa sprzeciwu obecna w społeczeństwie była jednak w Polsce o wiele słabsza niż w Niemczech.

Podkreślanie przez rząd Polski związków z USA i znaczenia powiązań transatlantyckich związane jest z tradycyjnymi ścisłymi stosunkami Polski z USA, wspólnym stanowiskiem w wielu kwestiach polityki bezpieczeństwa a także proamerykańskich nastrojów w szerokich kręgach społeczeństwa. Wydaje się jednak, że jednoznaczność polskiego stanowiska motywowana była również rozczarowaniem wobec stanowiska Europy zachodniej oraz Niemiec, a także w pewnym stopniu w skutek trudności na jakie napotkała Polska w trakcie pertraktacji dotyczących członkostwa w EU i rozczarowań związanych z długotrwałością tego procesu.

Należy żałować, że w „gorącej fazie” kryzysu Irackiego nie doszło do intensywniejszych rozmów polsko-niemieckich na ten temat. Dotyczy to w szczególności mediów w obu krajach. Z polskiego punktu widzenia Niemcy lekceważyli stanowisko swoich wschodnich sąsiadów i prowadzili politykę nie liczącą się z argumentami partnerów, z niemieckiego punktu widzenia Polacy przymierzali się dość naiwnie do polityki wielkomocarstwowej. Po obu stronach zamiast wymiany argumentów ożyły przede wszystkim stereotypy i wzajemne uprzedzenia.  W tej mierze stan polsko-niemieckiego dialogu dotyczącego spraw politycznych wymaga dalszej analizy, bowiem dialog ten winien być prowadzony zwłaszcza wtedy gdy występują poważniejsze różnice zdań.

Dalsze prowadzenie polityki, że „zawsze znajdzie się jakieś rozwiązanie” i „jakoś tam będzie” nie daje perspektywy na przyszłość, ponieważ pomija przyczyny obecnego kryzysu i może nawet prowokować dalsze „nieporozumienia”.

W debacie publicznej dotyczącej kryzysu w Iraku w obu krajach wzajemne stosunki odgrywały tylko niewielką rolę.  Mimo to, wzajemne komentarze czynione z zupełnie innej perspektywy przyczyniały się jedynie do dalszego niezrozumienia i pogłębienia różnic. W mediach niemieckich polską decyzję o udziale w wojnie komentowano jako odsuwanie się od Europy i odpowiedzialności za wspólną politykę zagraniczną i bezpieczeństwa  oraz europejską politykę bezpieczeństwa i obronności, a także sygnał, że postęp w obu tych dziedzinach napotka na przeszkody ze strony proamerykańsko nastawionych nowych członków EU.  Stało się to dodatkowym powodem - wobec wyzwań, które i tak stawia rozszerzenie EU -  zwrócenia się ku koncepcji Europy „twardego rdzenia”. Znalazło to wyraz w niemiecko-francusko-belgijskiej inicjatywie europejskiej wspólnoty obronnej i licznych francusko-niemieckich inicjatywach na terenie Konwentu Europejskiego.

Po polskiej stronie wypowiedzi francuskiego prezydenta Chiraca prowokowały  zaniepokojenie i irytację oraz budziły silne reakcje opinii publicznej. Powstało wrażenie, że Chirac ostatecznie porzucił zużytą już myśl o „trójkącie” weimarskim  oraz że po stronie niemieckiej nikt tego specjalnie nie żałuje. Sytuację tą cechowała wewnętrzna dynamika i różnica zdań narastała na zasadzie „samospełniającej się przepowiedni”, bowiem już wielokrotnie zapowiadano zbliżający się koniec trójkąta weimarskiego.  Sytuacja była nie tylko alarmująca ze wzglądu na powstałe różnice zdań, ale przede wszystkim ze względu na styl prowadzenia polemik, gdy chodziło już bardziej o kwestie prestiżowe niż o meritum sprawy albo mówiąc wprost o złe maniery przy europejskim stole.

Jednym z aspektów owej „samospełniającej się przepowiedni” było to, że w szerokich kręgach polskiej opinii publicznej powstało wrażenie, że dalsza budowa GASP i EVP musi być skazana na niepowodzenie i jest pozbawiona podstaw a nawet z uwagi na to że wydaje się być skierowana przeciw USA, nie należy sobie jej nawet życzyć.  Coraz dalsze oddalanie się od siebie publicznych debat w Polsce i Niemczech w tych sprawach, prowokowanych przez kryzys w Iraku, wskazuje na poważne słabości wzajemnego dialogu w sprawach bezpieczeństwa. Z tego właśnie względu wydaje nam się konieczne wskazanie na pewne istotne punkty polskiej i niemieckiej polityki, które w ostatnich tygodniach i miesiącach popadły w zapomnienie  albo też zeszły na drugi plan, które jednak są konieczne dla przezwyciężenia powstałych różnic i lepszego wzajemnego porozumienia.

Różnice w definiowaniu własnych interesów

Przeciwstawianie sobie antyamerykańskich i pro europejskich pacyfistów z jednej strony, proamerykańskim, antyeuropejskim zwolennikom wojny z drugiej jest całkowicie fałszywe.  Niemieckie protesty przeciw wojnie prewencyjnej prowadzonej przez USA oraz stanowisko rządu niemieckiego nie jest żadnym powtórzeniem – poza niektórymi wyjątkami - pacyfistycznych demonstracji przeciw pierwszej wojnie w zatoce perskiej i było w zasadzie motywowane pacyfistyczną postawą. Znacznie ważniejsze dla stanowiska niemieckiego były obawy przed destabilizacją całego regionu, eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie, obawy przed powstaniem sytuacji humanitarnej katastrofy (co było powodem niemieckiego udziału w wojnie w Kosowie) a także negatywnego wpływu na współżycie Arabów i Żydów, stosunków ze społecznością Islamu w Europie, a także osłabienia instytucji międzynarodowych, takich jak ONZ.
 
Z wątpienia też postawa obu rządów zarówno w Niemczech jak i w Polsce związana była z kalkulacjami wyborczymi i wewnątrzpolitycznymi, bez dostatecznego uwzględniania zarówno w Berlinie jak i w Warszawie kwestii strategicznych i koncepcyjnych – zarówno w postawie wobec USA jak wobec Bliskiego Wschodu.

Pomijając wszelkie odchylenia populistyczne w Berlinie czy w Warszawie, obawy przed destabilizacją i eskalacją konfliktu grały w Niemczech bez porównania większą rolę niż dla polskiego rządu i opinii publicznej. Polska nie stała się dotychczas w żaden porównywalny sposób krajem, który jest celem  ruchów migracyjnych sprowokowanych podobnymi konfliktami, nie ma żadnego doświadczenia z międzynarodowym terroryzmem i posiada znaczącej  mniejszości żydowskiej lub arabskiej tak jak się to dzieje w Niemczech. Polska natomiast , ze względu na mało stabilne sąsiedztwo, ma zdecydowanie większe potrzeby „twardego” militarnie zagwarantowanego bezpieczeństwa. Jest on gwarantowane przede wszystkim przez NATO – w wewnątrz NATO przez USA.  Podczas gdy dla strony niemieckiej najważniejszą lekcją jaką wyciągnęła ona ze kryzysu jugosłowiańskiego, który okazał słabości EU,  była potrzeba budowy wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, Polska wyciągnęła wniosek, że jedynie bliskie związki z USA gwarantują efektywną interwencję w przypadku zagrożenia lub konieczności stłumienia militarnego konfliktu stanowiącego poważniejsze zagrożenie dla zewnętrznego bezpieczeństwa. Wobec ewolucji NATO, które z Paktu mającego obronę określonego terytorium zmieniło się w organizację zbiorowego bezpieczeństwa wobec zniknięcia dawnych przeciwników z okresu zimnej wojny wnioski strony polskiej nie mogą dziwić: dla krajów leżących na zewnętrznej granicach sojuszu, posiadających niestabilnych, często nawet wrogo nastawionych sąsiadów (jak Białoruś) kwestie militarnego bezpieczeństwa w powiązaniu z komponentą geograficzną grają o wiele większą rolę niż dla krajów leżących w samych środku kontynentu i graniczących jedynie z krajami przynależącymi do Sojuszu.

Część różnic, o których tu mowa, dotyczących sposobu definiowania potrzeb własnego bezpieczeństwa zniknie jednak w wyniku poszerzenia EU. W szczególności chodzi o zastosowanie wspólnego dla wszystkich członków EU prawa azylowego i polityki migracyjnej, których celem jest równe obciążenie poszczególnych krajów kosztami i wszelkimi innymi trudnościami związanymi z przyjmowaniem kolejnych fal uchodźców a także powstawaniem w poszczególnych krajów coraz to nowych mniejszości i problemów z tym związanych.  Kraje, które wchodzą  obecnie do  EU, z uwagi na to, że przyjęcie wielu standartów dotyczących bezpieczeństwa, tranzytu czy też rozwiązań prawnych, staną się zarazem znacznie bardziej atrakcyjnym celem dla migracji, azylantów i uciekinierów z regionów kryzowych. Postrzeganie Polski jako aktywnego uczestnika militarnej interwencji w Iraki i członka „koalicji”, może już obecnie spowodować zainteresowanie Polską wśród grup terrorystycznych.  W związku z tym może w Polsce rosnąć zainteresowanie „miękkim bezpieczeństwem”, trwałą systematyczną współpracą z państwami EU a zarazem spadać zainteresowanie dla „twardego bezpieczeństwa”, które zajmowało centralne miejsce w debatach publicznych.  Ta ewolucja polskiego stanowiska będzie tym łatwiejsza, im również niemiecka strona uświadomi sobie lepiej, że potrzeba „twardego bezpieczeństwa” i kwestie obrony własnego terytorium w ramach NATO oraz bliskie stosunki z USA nie są jedynie reliktami z  okresu zimnej wojny, a obecnie   wyrazem antyeuropejskiego, hołdowniczego stosunki do Ameryki, ale że stanowią one istotę kwestii bezpieczeństwa również dla Niemiec w chwili obecnej.

Rozbieżne tendencje w debatach publicznych

Te rozbieżności interesów nie pozwalają jednak do końca objaśnić atmosfery, jaka wytworzyła się w ciągu ostatnich miesięcy w stosunkach między Berlinem a Warszawą  w wyniku kryzysu irackiego. Takie rozbieżności z innymi  krajami europejskimi nie zawsze prowokują wśród polskiej opinii publicznej tak  negatywne moralne oceny tych krajów.  Pewną rolę gra to, że polskie społeczeństwo skłonne jest postrzegać międzynarodowe konflikty w kategoriach dobra i zła, zaś wybuch konfliktu militarnego traktuje nie jako porażkę dotychczasowych pertraktacji i pokojowych środków przezwyciężania konfliktu,  tak  jak takie sytuacje postrzega się w Niemczech, ale jako szansę na zwycięstwo dobra.

W Polsce opinia publiczna jest raczej gotowa akceptować sytuację, by dobro – a więc sprawiedliwy i uzasadniony cel – osiągany był z pomocą środków militarnych, mniejszą uwagę przywiązując do dalszych konsekwencji takiego działania i ewentualnych negatywnych skutków. W Niemczech natomiast zwraca się uwagę przede wszystkim na możliwość negatywnych skutków zastosowanie bardziej radykalnych metod działania i istnieje gotowość do sprzeciwienia się im nawet wtedy jeśli miałyby one z dużym prawdopodobieństwem prowadzić do uzasadnionych celów. Z tych też powodów kwestie możliwości uporządkowania sytuacji w Iraku po wojnie odgrywała zasadniczą rolę w niemieckich debatach, podczas gdy usunięcie dyktatora jakim był Sadam Hussein było zasadniczą kwestię postrzeganą przez polskich komentatorów, mniejszą uwagę poświęcających dalej idącym konsekwencją.

Określenie tych różnic a także wskazanie jak odmiennie definiuje się w obu krajach potrzeby bezpieczeństwa  pozwala też zanalizować i poklasyfikować rozbieżności interesów między Berlinem a Warszawę:
- sprzeczności interesów, które z pewnym prawdopodobieństwem będą miały bardziej trwały charakter oraz
- sprzeczności interesów, które mają zmienny i tymczasowy charakter.

W przewidywalnym czasie trwałe różnice interesów pojawiać się będą w skutek:

  • różnego postrzegania własnej sytuacji geopolitycznej w Polsce i w Niemczech niezależnie od tego, że oba kraje są członkami NATO
  • różnic doświadczenia historycznego, co będzie prowokowało różnice stanowiska
    - wobec USA
    - wobec krajów EU
    - wobec krajów WNP
    - w zrozumieniu roli państwa i rządu.

Zmienne i tymczasowe różnice powstawać mogą w takich sprawach jak:

  • rola religii i Kościoła w państwie i społeczeństwie
  • zastosowanie środków militarnych przy rozwiązywaniu konfliktów w regionach kryzysowych
  • rola środków prawno międzynarodowych
  • rola ponadnarodowych instytucji takich jak EU (WPZiB, EWO).

Te rozbieżności interesów pozostają jednak podporządkowane – tak jak to dzieje się od lat 14 – wspólnemu interesowi budowania politycznie, gospodarczo i społecznie stabilnego sąsiedztwa, opartego o zasady demokracji, gospodarki rynkowej i zasad praworządności.

Przyszłe znaczenie stosunków dwustronnych

Pomimo różnic, jakie ujawnił kryzys iracki, poprzez rozszerzenie NATO i EU, zasadnicze cele „polsko-niemieckiej wspólnoty interesów” zostały osiągnięte. W tej sytuacji trzeba też postawić pytanie jaką rolę będą odgrywały w przyszłości wzajemne dwustronne stosunki. Czy stosunki polsko-niemieckie rozpłyną się niejako w  polityce ogólnoeuropejskiej i będą się rozgrywać w ogólnoeuropejskich instytucjach, jak dzieje się to już dzisiaj w stosunkach Niemiec z wieloma krajami EU a także NATO (nie jednak np.: w stosunkach niemiecko-francuskich)?

W oczywisty sposób niezależnie od polityki integracji oraz zwiększającej się roli stosunków różnice w definiowaniu interesów przez poszczególne kraje oraz różnice w definiowaniu samej idei europejskiej w szczególności w odniesieniu  do związków transatlantyckich, będą odrywały znaczącą rolę w stosunkach dwustronnych, które w tym wypadku nie będą traciły na znaczeniu. Tym istotniejsze jest więc dla rozwoju politycznego, by  w najbliższym okresie precyzyjnie określić we wspólnym dialogu, gdzie postrzega się  szansę na zbliżenie stanowisk oraz gdzie istnieją głębsze  rozbieżności, które jednak można akceptować i ciągłe dyskutować, tak by w stosunkach polsko-niemieckich nie dochodziło do spektakularnych napięć.

Przestrzeń polityczna w której takich tematów należy poszukiwać to przede wszystkim  polityka bezpieczeństwa, która winna być prowadzona w ramach EU i NATO – ale także w myśl ostatnich niemiecko-francuskich inicjatyw – w ramach dwustronnych albo też w przyszłości w ramach „węższego kręgu” lub „twardego europejskiego rdzenia”.

Zalecenia
Nowy dialog poświęcony kwestiom bezpieczeństwa w ramach „trójkąta weimarskiego”


Rozszerzenie Unii Europejskiej o 10 nowych krajów członkowskich od maja 2004 roku stanowi ogromne wyzwanie instytucjonalne, na które w gruncie rzeczy Unia nie jest dostatecznie przygotowana.  Potrzebne reformy, do których podczas konferencji nicejskiej nie dokonano rozstrzygnięć, będą dokonane dopiero w ślad za  ratyfikacją propozycji konwentu przez konferencję międzyrządową i wejdą w życie dopiero za parę lat – a więc już po rozszerzeniu Unii. Ten stan rzeczy prowokuje w wielu krajach Europy zachodniej intensywne dyskusje  o tym,  w jaki sposób zminimalizować pewne negatywne skutki poszerzenia Unii poprzez bliższą współpracę państw członkowskich o zbliżonych interesach.

Wobec pionierskiej roli, jaką Polska i Niemcy odgrywały w kształtowaniu współpracy militarnej oraz w procesie rozszerzenia NATO oraz wobec geopolitycznego znaczenia Polski a także wobec faktu, że Niemcy i Francja występują jako inicjatorzy ściślejszej współpracy dotyczącej kwestii bezpieczeństwa, należy dokonać nowej oceny znaczenia „trójkąta weimarskiego”.

Jednym z zasadniczych skutków kryzysu, którego świadkami jesteśmy w ostatnich miesiącach, jest zmiana paradygmatu wzajemnych stosunków – nie tak naturalnie zasadnicza jak miało to miejsce w latach 1989/90 – tym niemniej istotna i związana z końcem ery, kiedy stosunki przybierały niekiedy charakter paternalistyczny i to Polska ubiegała się przede wszystkim o względy swoich partnerów. Taka sytuacja istniała zarówno w stosunkach dwustronnych polsko-niemieckich jak i stosunkach trójstronnych w ramach trójkąta weimarskiego.
Na przełomie lat 2002/2003 nastąpiła dość istotna zmiana tej sytuacji w układzie europejskim. Zarówno w skutek czynników trzecich (USA)  jak i w skutek świadomych wyborów strony Polskiej określa swoją rolę, jako nowego, „dorosłego” partnera. Stwarza to jednak wobec strony wymaganie, by jej dotychczasowa polityka zagraniczna zwłaszcza dotycząca spraw bezpieczeństwa uległa precyzacji i takiemu dookreśleniu, które niezależnie od akcentów kładzionych na kwestie transatlantyckiej Solidarności, nie budziła też żadnych wątpliwości gdy chodzi o wybranej przez Polskę drogi integracji europejskiej. Na tej drodze potrzebna jest polityka integracji europejskiej  Francji i Niemiec, nacechowana wobec Polski postawą partnerstwa, która zakłada też dialog w sprawach kształtowania odpowiednich stosunków z USA.

Przesunięcie punktów ciężkości w ramach „trójkąta weimarskiego” czyni to nie do końca sformalizowane polityczne gremium bardziej interesującym niż kiedykolwiek dotychczas. Potwierdza to tezę, że nie prawdą jest, że „trójkąt weimarski” nie wytrzymał próby czasu, ale że znaczenie „trójkąta  weimarskiego” poddane zostanie próbie dopiero po wejściu Polski do EU. Ostatnie spotkanie „trójkąta” na początku maja 2003 we Wrocławiu może być traktowane, wobec dobrej woli i poczucia odpowiedzialności wszystkich stron, jako początek nowego „dojrzałego” partnerstwa.